Zagrożenie upadku wielu państw kapitalistycznych i załamanie rozlicznych demokracji liberalnych w ostatnich latach przynosi sporo ważnych odpowiedzi na pytania stawiane długimi latami przez teoretyków ekonomii czy biznesmenów. Inwestorzy giełdowi dość poważnie odpowiadają za zbyt odważne pompowanie kapitału w podmioty gospodarcze absolutnie irracjonalnie wydające te pieniądze – od banków, przez całe korporacje technologiczne, na krajach kończąc. I to właśnie upadek licznych budżetów gospodarek uznawanych za wysoko rozwinięte przyniósł kres przekonaniu elit politycznych i inwestorów, że wiedzą wszystko i opanowali działanie na rynku do perfekcji. Giełda okazała się jednak mechanizmem mądrzejszym od każdego spekulanta i analityka agencji ratingowych – najpierw załamał się rynek IT, w który przed dekadą wpompowano na zalecenie licznych funduszów inwestycyjnych miliardy dolarów. Następnie skorygował się samodzielnie rynek nieruchomości, który w pień wyciął branki i ich absolutnie niewypłacalnych klientów.
